Postanowiłam wykorzystać darmową wypożyczalnię rowerów nieopodal i rozpoczęłam sezon. Otworzyłam go z wynikiem 21,5 km. Facet z wypożyczalni, który pracuje w punkcie informacji turystycznej polecił mi pewien szlak, który prowadził nad stawy. Powiedział, że na początek trasa 10 km, ale pojechałam dalej, z drugiej strony stawów. Pewnie bym wróciła jeszcze później, gdyby nie fakt, że w lasach jest jeszcze zbyt mokro i rowerem nie bardzo da się jeździć. Ale zważając na fakt, że zaplanowane miałam 10 km, a zrobiłam dwa razy tyle, to jestem z siebie dumna. MUSZĘ KUPIĆ ROWER! Jakie marki polecacie? Przy okazji zjarałam barki podczas jazdy i będę płakać, bo już mnie pieką i swędzą...
Ten wydaje się być w porządku, tylko kosztuje prawie 6 tys...
I am slimming
niedziela, 5 maja 2013
sobota, 4 maja 2013
Słodkie majówkowe lenistwo
Przez majówkę byłam nieco rozleniwiona. Pewnie to ta pogoda... Ostatnio byłam 30 kwietnia na półgodzinnym marszobiegu. I teraz dopiero dziś byłam na godzinnym marszu z kijkami nordic walking. Więc nastąpiła dłuższa przerwa niż przewiduję. A przez te 3 dni obżarłam się słodyczami i innymi dobrociami jak nigdy... Błogie lenistwo, ale już biorę się za siebie z powrotem. Muszę się jutro zważyć po tym słodkim lenistwie.
Odkryłam, że 4 km od swojego domu mam darmową wypożyczalnię kijów do nordic walking i rowerów. Powtórzę - darmową! Daję tylko kaucję, którą zwracają mi, kiedy oddaję sprzęt i jest cacy.
Oczywiście kupiłam pierwszy numer Women's health i jest ekstra! Kupiłam też najnowszy numer Shape z płytą Ewy Chodakowskiej. Jeszcze nie wypróbowałam, bo całą majówkę byłam poza domem. Marzę o prenumeracie obu gazet.
Ach, apropo Chodakowskiej. 22 czerwca na Polach Mokotowskich w Warszawie odbędzie się darmowy trening z nią :) Jadę z kumpelą, o ile nie będziemy miały wtedy egzaminów, bo to czas sesji będzie niestety.
Mam ochotę kupić nowy rower. Ale, żeby to uczynić, musiałabym się zapożyczyć u rodziców na jakieś 2 tysiące. Chcę kupić porządnego górala na długie trasy. Ciekawe, czy się zgodzą. Wstępnie im o tym wspominałam, ale nie znam odpowiedzi na moją prośbę :) Na razie muszę się zadowolić wypożyczeniem roweru - jutro mam zamiar to zrobić i od razu przejechać trasę. Może na otwarcie sezonu 10 km. To jest dobry plan.
Odkryłam, że 4 km od swojego domu mam darmową wypożyczalnię kijów do nordic walking i rowerów. Powtórzę - darmową! Daję tylko kaucję, którą zwracają mi, kiedy oddaję sprzęt i jest cacy.
Oczywiście kupiłam pierwszy numer Women's health i jest ekstra! Kupiłam też najnowszy numer Shape z płytą Ewy Chodakowskiej. Jeszcze nie wypróbowałam, bo całą majówkę byłam poza domem. Marzę o prenumeracie obu gazet.
Ach, apropo Chodakowskiej. 22 czerwca na Polach Mokotowskich w Warszawie odbędzie się darmowy trening z nią :) Jadę z kumpelą, o ile nie będziemy miały wtedy egzaminów, bo to czas sesji będzie niestety.
Mam ochotę kupić nowy rower. Ale, żeby to uczynić, musiałabym się zapożyczyć u rodziców na jakieś 2 tysiące. Chcę kupić porządnego górala na długie trasy. Ciekawe, czy się zgodzą. Wstępnie im o tym wspominałam, ale nie znam odpowiedzi na moją prośbę :) Na razie muszę się zadowolić wypożyczeniem roweru - jutro mam zamiar to zrobić i od razu przejechać trasę. Może na otwarcie sezonu 10 km. To jest dobry plan.
czwartek, 25 kwietnia 2013
Żyję!
Za długą nieobecność przepraszam. Ale nie spoczęłam na laurach! Już wszystko opowiadam...
Otóż przede wszystkim pochwalić się Wam muszę kupnem...... rolek! Ja i mój chłopak kupiliśmy takie same.
Kupiliśmy w Decathlonie za 349,99 zł. Jeździ się w nich przyjemnie. Przymierzyliśmy naprawdę wiele modeli i muszę Wam powiedzieć jedno: na rolkach za mniej niż 300 zł bardziej się człowiek męczy niż cieszy z jazdy. Kółka ciężej chodzą... Zresztą uznaliśmy, że na pierwsze rolki po wieloletniej przerwie od jazdy wystarczą - najwyżej w przyszłym roku zainwestujemy w coś lepszego.
Druga sprawa jest taka, że... tam ta ram dam dam dam: zaczęłam biegać! We wtorek półgodzinny marszobieg (po 3,5 min bieg i marsz naprzemiennie - dzielę to sobie na piosenki - jedną maszeruję, drugą truchtam) i dziś była powtórka. Co dwa dni wystarczy, tak jest dobrze. Muszę kontrolować mocno oddech. Gdyby nie to, to daleko bym nie zabiegła :) Wdech nosem, wydech ustami. Zdecydowanie pomaga! Nie mogę się doczekać, aż będę w stanie przebiec całe pół godziny. A potem godzinę. A potem półtorej... Na razie trzymam się treningu metodą Gallowaya, o której już Wam wcześniej pisałam. Praktycznie przez 26 tygodni mój czas treningowy nie ulegnie zmianie. No chyba, że poczuję, że jest mi za lekko ;)
Ach, no i muszę się Wam pochwalić, że schudłam. Dziś rano na wadze ujrzałam 103,3 kg! Czyli przez 3 tygodnie zeszło 2,2 kg. Powoli, ale do przodu.
Kolejną dobrą wiadomością jest fakt, że przechodzę na staż, bo dostałam awans w pracy! Coś mi się zaczyna układać wszystko :)
Co do operacji, powolutku się goi, choć cały czas mam ranę otwartą, żeby wyciekało sobie wszystko, co złe, ble i fuj.
Aaaa i byłabym zapomniała. Jutro premiera Women's Health!!! Kto jutro leci i kupuje razem ze mną??
Otóż przede wszystkim pochwalić się Wam muszę kupnem...... rolek! Ja i mój chłopak kupiliśmy takie same.
Kupiliśmy w Decathlonie za 349,99 zł. Jeździ się w nich przyjemnie. Przymierzyliśmy naprawdę wiele modeli i muszę Wam powiedzieć jedno: na rolkach za mniej niż 300 zł bardziej się człowiek męczy niż cieszy z jazdy. Kółka ciężej chodzą... Zresztą uznaliśmy, że na pierwsze rolki po wieloletniej przerwie od jazdy wystarczą - najwyżej w przyszłym roku zainwestujemy w coś lepszego.
Druga sprawa jest taka, że... tam ta ram dam dam dam: zaczęłam biegać! We wtorek półgodzinny marszobieg (po 3,5 min bieg i marsz naprzemiennie - dzielę to sobie na piosenki - jedną maszeruję, drugą truchtam) i dziś była powtórka. Co dwa dni wystarczy, tak jest dobrze. Muszę kontrolować mocno oddech. Gdyby nie to, to daleko bym nie zabiegła :) Wdech nosem, wydech ustami. Zdecydowanie pomaga! Nie mogę się doczekać, aż będę w stanie przebiec całe pół godziny. A potem godzinę. A potem półtorej... Na razie trzymam się treningu metodą Gallowaya, o której już Wam wcześniej pisałam. Praktycznie przez 26 tygodni mój czas treningowy nie ulegnie zmianie. No chyba, że poczuję, że jest mi za lekko ;)
Ach, no i muszę się Wam pochwalić, że schudłam. Dziś rano na wadze ujrzałam 103,3 kg! Czyli przez 3 tygodnie zeszło 2,2 kg. Powoli, ale do przodu.
Kolejną dobrą wiadomością jest fakt, że przechodzę na staż, bo dostałam awans w pracy! Coś mi się zaczyna układać wszystko :)
Co do operacji, powolutku się goi, choć cały czas mam ranę otwartą, żeby wyciekało sobie wszystko, co złe, ble i fuj.
Aaaa i byłabym zapomniała. Jutro premiera Women's Health!!! Kto jutro leci i kupuje razem ze mną??
czwartek, 11 kwietnia 2013
Chwilowa niedyspozycja
Parę dni temu wyczułam guzek w piersi. Zaraz po tym, jak spłakałam się, że na pewno umrę na raka, wzięłam się w garść i zapisałam się na USG. Okazało się, że to zropiała torbiel. Lekarz powiedział, że operujemy i na drugi dzień pokroili mnie na stole. Dziś jest już lepiej. Jeżdżę tylko codziennie na zmianę opatrunku i czyszczenie drenu. To moje wdzianko ze szpitala.
Na pocieszenie kupiłam sobie wczoraj dres do biegania.
Tylko bluzę mam różową z czarnymi paskami. Bluza - 119 zł, spodnie 99 zł. Podchodzę do tego jak do inwestycji w zdrowie, więc trudno, prawie 23 godziny mojej pracy, ale nieźle w nim wyglądam. Za jakieś 2 tygodnie rozpoczynam sezon, już chyba wtedy wyjmą mi te rurki z klatki piersiowej i nie będzie bolało.
Na pocieszenie kupiłam sobie wczoraj dres do biegania.
Tylko bluzę mam różową z czarnymi paskami. Bluza - 119 zł, spodnie 99 zł. Podchodzę do tego jak do inwestycji w zdrowie, więc trudno, prawie 23 godziny mojej pracy, ale nieźle w nim wyglądam. Za jakieś 2 tygodnie rozpoczynam sezon, już chyba wtedy wyjmą mi te rurki z klatki piersiowej i nie będzie bolało.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Wyzwanie przysiadów rozpoczęte!
Najlepszą informacją dla mnie jest fakt, że od września prawie udało mi się utrzymać wagę. Ważę 105,5 kg. Dzięki temu tej wiosny mogę wyjść z tego poziomu, a nie zaczynać wszystko od początku. Gdybym weszła na wagę i zobaczyła 110 kg, chyba bym się załamała. A wiem, że mogło tak być. Więc półtora kilograma nie sprawiło, że usiadłam i się rozpłakałam. Hura!
Muszę też napisać, że wczoraj zaczęłam wyzwanie przysiadów. Wczoraj pięć. Dzisiaj już też dziesięć zrobiłam. Jutro piętnaście. Dam radę! Tylko kolana mi strasznie chrzęszczą. Zaczęłam brać Artresan. Taka motywacja idealnego tyłka na przysiady:
W Święta się nie obżerałam. Chyba tylko dlatego, że odwołane były w tym roku u mnie w domu. Spędziłam je u chłopaka. Wyszło mi to na sto procent lepsze.
Jeżeli wciągnie mnie bieganie, to w przyszłym roku do biegania kupuję model Nike Free. Oglądałam je w sklepie (429 zł) i są mega.
A teraz szykuję się do pracy...
Muszę też napisać, że wczoraj zaczęłam wyzwanie przysiadów. Wczoraj pięć. Dzisiaj już też dziesięć zrobiłam. Jutro piętnaście. Dam radę! Tylko kolana mi strasznie chrzęszczą. Zaczęłam brać Artresan. Taka motywacja idealnego tyłka na przysiady:
W Święta się nie obżerałam. Chyba tylko dlatego, że odwołane były w tym roku u mnie w domu. Spędziłam je u chłopaka. Wyszło mi to na sto procent lepsze.
Jeżeli wciągnie mnie bieganie, to w przyszłym roku do biegania kupuję model Nike Free. Oglądałam je w sklepie (429 zł) i są mega.
A teraz szykuję się do pracy...
sobota, 30 marca 2013
Trochę planów na kwiecień
Czuję się zainspirowana Waszymi blogami i informacjami, które u Was znajduję. Te wpisy, artykuły, filmiki, odnośniki, zdjęcia... to wszystko wpływa na mnie niezwykle motywująco. Dziś zakochałam się w blogu:
http://fitsport1.blogspot.com - pozdrawiam autorkę (nie wiem, którą stronę z kolei już czytam) :)
Od trzeciego kwietnia zaczynam wyzwanie przysiadów.
Czyli pierwszego dnia pięć przysiadów i codziennie zwiększam ilość o kolejne pięć i tak przez 20 dni, kiedy dojdę do stówy. Ciekawe, czy się uda... Będę informować na bieżąco. Wyzwanie znalazłam na blogu www.bycidealna.pl
Jako początkująca biegaczka (mam nadzieję) czekam na zejście śniegu. Chcę zacząć. Kupiłam lekturę "Bieganie metodą Gallowaya" (Jeff Galloway) i mam zamiar rozpocząć marszobiegi (dzięki którym mam nadzieję nie zabić swoich stawów kolanowych, bo jednak ponad sto kilo to nie mało), a docelowo biegi. W książce jest idealnie rozpisany plan biegowy na najbliższe pierdyliard dni - tego oczekiwałam od tego typu lektury. W zeszłym miesiącu kupiłam buty do biegania, wstawię Wam zdjęcie, kiedy tylko wyjdę na pierwsze biegi tej wiosny. Na jednym z wyżej wymienionych blogów znalazłam dziś genialne zdjęcie.
Moim must have na kwiecień jest również książka Ewy Chodakowskiej (a co tam, wejdę w tę modę) i chciałabym zdobyć jakimś cudem jej filmiki. Czy ktoś zna dokładnie kolejność ukazywania się ich w Shapie? Na Allegro są jakieś horrendalne sumy (dochodzą nawet do 180 zł za komplet!).
W marcu zaraz po wypłacie razem z chłopakiem kupujemy rolki - can't wait! Kiedyś uwielbiałam jeździć, a tu, gdzie teraz mieszkam - mam gdzie.
Plan na maj - kupić rower! Muszę odłożyć na niego ze dwa tysiące. Będzie to porządny góral.
http://fitsport1.blogspot.com - pozdrawiam autorkę (nie wiem, którą stronę z kolei już czytam) :)
Od trzeciego kwietnia zaczynam wyzwanie przysiadów.
Czyli pierwszego dnia pięć przysiadów i codziennie zwiększam ilość o kolejne pięć i tak przez 20 dni, kiedy dojdę do stówy. Ciekawe, czy się uda... Będę informować na bieżąco. Wyzwanie znalazłam na blogu www.bycidealna.pl
Jako początkująca biegaczka (mam nadzieję) czekam na zejście śniegu. Chcę zacząć. Kupiłam lekturę "Bieganie metodą Gallowaya" (Jeff Galloway) i mam zamiar rozpocząć marszobiegi (dzięki którym mam nadzieję nie zabić swoich stawów kolanowych, bo jednak ponad sto kilo to nie mało), a docelowo biegi. W książce jest idealnie rozpisany plan biegowy na najbliższe pierdyliard dni - tego oczekiwałam od tego typu lektury. W zeszłym miesiącu kupiłam buty do biegania, wstawię Wam zdjęcie, kiedy tylko wyjdę na pierwsze biegi tej wiosny. Na jednym z wyżej wymienionych blogów znalazłam dziś genialne zdjęcie.
Moim must have na kwiecień jest również książka Ewy Chodakowskiej (a co tam, wejdę w tę modę) i chciałabym zdobyć jakimś cudem jej filmiki. Czy ktoś zna dokładnie kolejność ukazywania się ich w Shapie? Na Allegro są jakieś horrendalne sumy (dochodzą nawet do 180 zł za komplet!).
W marcu zaraz po wypłacie razem z chłopakiem kupujemy rolki - can't wait! Kiedyś uwielbiałam jeździć, a tu, gdzie teraz mieszkam - mam gdzie.
Plan na maj - kupić rower! Muszę odłożyć na niego ze dwa tysiące. Będzie to porządny góral.
czwartek, 28 marca 2013
Walczę!
Witam.
Z kilogramami walczę właściwie chyba od dwunastego roku życia. Do tej pory przegrywam. Pewnego dnia, gdy stanęłam na wadze zobaczyłam ponad 116 kg! Przerażona tym faktem zaczęłam się odchudzać. Zrzuciłam dwanaście kilo na diecie Dukana. Nie polecam! Przybrałam z powrotem, a włosy wypadały mi całymi garściami. Do tej pory nie mogę ich doprowadzić do ładu. Po diecie białkowej zostały mi dwa dobre przyzwyczajenia. Raz - przestałam słodzić herbatę (mało tego, słodzona wydaje mi się obrzydliwa). Dwa - prawie w ogóle zrezygnowałam z gazowanych, słodkich napojów. Zazwyczaj wybieram colę zero, no chyba, że nie ma wyboru. Oszczędzę opowieści o swoich nieudanych próbach...
Wreszcie zrozumiałam, że tylko racjonalnie zejdę do odpowiedniej wagi. Wiem, że wewnątrz mojej głowy siedzi szczupła dziewczyna zamknięta w skórze potwora. Podświadomie wiem, że uda mi się w końcu schudnąć. I tak oto jedząc mniej i, mając też trochę problemów (podobno, jak się człowiek martwi, to mniej je), jeżdżąc na rowerze i pływając w zeszłe wakacje udało mi się zejść do 104 kg. Niestety widać tego efekty - obwisły brzuch i rozstępy. Skóra wygląda tragicznie. Jeżeli możecie poradzić jakieś odpowiednie kosmetyki, to chętnie się dowiem o nich. Zdjęcie poniżej to już efekt po zrzuceniu 12 kg.
Przez zimę starałam się utrzymać efekty, niestety od kilku miesięcy nie mam w domu wagi, bo się zepsuła. Nie wiem, jak mi to wyszło. Kupno nowej wagi to mus! Teraz idzie wiosna i mam nowe zapędy sportowe. Zacznę w końcu się ruszać. Mam nadzieję, że zacznę od wagi 104 kg, a nie znów 116... Mam zapał! Będę znów jeździć na rowerze i pływać. Dodatkowo zaczynam biegać, chodzić na zajęcia do klubu, jeździć na rolkach, chodzić z kijkami, spacerować - no, co tylko się da!
Moim najgorszym koszmarem jest brzuch.
I nogi.
Jeżeli chodzi o tyłek, to wygląda okropnie, chociaż widzę w nim potencjał przy odrobinie dobrych chęci.
Przyjmę wszelkie dobre rady od wszelkich dobrych ludzi.
Postaram się pisać na bieżąco.
Dziękuję blogerce www.bycidealna.pl za motywację.
Z kilogramami walczę właściwie chyba od dwunastego roku życia. Do tej pory przegrywam. Pewnego dnia, gdy stanęłam na wadze zobaczyłam ponad 116 kg! Przerażona tym faktem zaczęłam się odchudzać. Zrzuciłam dwanaście kilo na diecie Dukana. Nie polecam! Przybrałam z powrotem, a włosy wypadały mi całymi garściami. Do tej pory nie mogę ich doprowadzić do ładu. Po diecie białkowej zostały mi dwa dobre przyzwyczajenia. Raz - przestałam słodzić herbatę (mało tego, słodzona wydaje mi się obrzydliwa). Dwa - prawie w ogóle zrezygnowałam z gazowanych, słodkich napojów. Zazwyczaj wybieram colę zero, no chyba, że nie ma wyboru. Oszczędzę opowieści o swoich nieudanych próbach...
Wreszcie zrozumiałam, że tylko racjonalnie zejdę do odpowiedniej wagi. Wiem, że wewnątrz mojej głowy siedzi szczupła dziewczyna zamknięta w skórze potwora. Podświadomie wiem, że uda mi się w końcu schudnąć. I tak oto jedząc mniej i, mając też trochę problemów (podobno, jak się człowiek martwi, to mniej je), jeżdżąc na rowerze i pływając w zeszłe wakacje udało mi się zejść do 104 kg. Niestety widać tego efekty - obwisły brzuch i rozstępy. Skóra wygląda tragicznie. Jeżeli możecie poradzić jakieś odpowiednie kosmetyki, to chętnie się dowiem o nich. Zdjęcie poniżej to już efekt po zrzuceniu 12 kg.
Przez zimę starałam się utrzymać efekty, niestety od kilku miesięcy nie mam w domu wagi, bo się zepsuła. Nie wiem, jak mi to wyszło. Kupno nowej wagi to mus! Teraz idzie wiosna i mam nowe zapędy sportowe. Zacznę w końcu się ruszać. Mam nadzieję, że zacznę od wagi 104 kg, a nie znów 116... Mam zapał! Będę znów jeździć na rowerze i pływać. Dodatkowo zaczynam biegać, chodzić na zajęcia do klubu, jeździć na rolkach, chodzić z kijkami, spacerować - no, co tylko się da!
Moim najgorszym koszmarem jest brzuch.
I nogi.
Jeżeli chodzi o tyłek, to wygląda okropnie, chociaż widzę w nim potencjał przy odrobinie dobrych chęci.
Przyjmę wszelkie dobre rady od wszelkich dobrych ludzi.
Postaram się pisać na bieżąco.
Dziękuję blogerce www.bycidealna.pl za motywację.
Subskrybuj:
Posty (Atom)