sobota, 30 marca 2013

Trochę planów na kwiecień

Czuję się zainspirowana Waszymi blogami i informacjami, które u Was znajduję. Te wpisy, artykuły, filmiki, odnośniki, zdjęcia... to wszystko wpływa na mnie niezwykle motywująco. Dziś zakochałam się w blogu:
http://fitsport1.blogspot.com - pozdrawiam autorkę (nie wiem, którą stronę z kolei już czytam) :)

Od trzeciego kwietnia zaczynam wyzwanie przysiadów.
Czyli pierwszego dnia pięć przysiadów i codziennie zwiększam ilość o kolejne pięć i tak przez 20 dni, kiedy dojdę do stówy. Ciekawe, czy się uda... Będę informować na bieżąco. Wyzwanie znalazłam na blogu www.bycidealna.pl

Jako początkująca biegaczka (mam nadzieję) czekam na zejście śniegu. Chcę zacząć. Kupiłam lekturę "Bieganie metodą Gallowaya" (Jeff Galloway) i mam zamiar rozpocząć marszobiegi (dzięki którym mam nadzieję nie zabić swoich stawów kolanowych, bo jednak ponad sto kilo to nie mało), a docelowo biegi. W książce jest idealnie rozpisany plan biegowy na najbliższe pierdyliard dni - tego oczekiwałam od tego typu lektury. W zeszłym miesiącu kupiłam buty do biegania, wstawię Wam zdjęcie, kiedy tylko wyjdę na pierwsze biegi tej wiosny. Na jednym z wyżej wymienionych blogów znalazłam dziś genialne zdjęcie.



Moim must have na kwiecień jest również książka Ewy Chodakowskiej (a co tam, wejdę w tę modę) i chciałabym zdobyć jakimś cudem jej filmiki. Czy ktoś zna dokładnie kolejność ukazywania się ich w Shapie? Na Allegro są jakieś horrendalne sumy (dochodzą nawet do 180 zł za komplet!).

W marcu zaraz po wypłacie razem z chłopakiem kupujemy rolki - can't wait! Kiedyś uwielbiałam jeździć, a tu, gdzie teraz mieszkam - mam gdzie.

Plan na maj - kupić rower! Muszę odłożyć na niego ze dwa tysiące. Będzie to porządny góral.

czwartek, 28 marca 2013

Walczę!

Witam.

Z kilogramami walczę właściwie chyba od dwunastego roku życia. Do tej pory przegrywam. Pewnego dnia, gdy stanęłam na wadze zobaczyłam ponad 116 kg! Przerażona tym faktem zaczęłam się odchudzać. Zrzuciłam dwanaście kilo na diecie Dukana. Nie polecam! Przybrałam z powrotem, a włosy wypadały mi całymi garściami. Do tej pory nie mogę ich doprowadzić do ładu. Po diecie białkowej zostały mi dwa dobre przyzwyczajenia. Raz - przestałam słodzić herbatę (mało tego, słodzona wydaje mi się obrzydliwa). Dwa - prawie w ogóle zrezygnowałam z gazowanych, słodkich napojów. Zazwyczaj wybieram colę zero, no chyba, że nie ma wyboru. Oszczędzę opowieści o swoich nieudanych próbach...

Wreszcie zrozumiałam, że tylko racjonalnie zejdę do odpowiedniej wagi. Wiem, że wewnątrz mojej głowy siedzi szczupła dziewczyna zamknięta w skórze potwora. Podświadomie wiem, że uda mi się w końcu schudnąć. I tak oto jedząc mniej i, mając też trochę problemów (podobno, jak się człowiek martwi, to mniej je), jeżdżąc na rowerze i pływając w zeszłe wakacje udało mi się zejść do 104 kg. Niestety widać tego efekty - obwisły brzuch i rozstępy. Skóra wygląda tragicznie. Jeżeli możecie poradzić jakieś odpowiednie kosmetyki, to chętnie się dowiem o nich. Zdjęcie poniżej to już efekt po zrzuceniu 12 kg.



Przez zimę starałam się utrzymać efekty, niestety od kilku miesięcy nie mam w domu wagi, bo się zepsuła. Nie wiem, jak mi to wyszło. Kupno nowej wagi to mus! Teraz idzie wiosna i mam nowe zapędy sportowe. Zacznę w końcu się ruszać. Mam nadzieję, że zacznę od wagi 104 kg, a nie znów 116... Mam zapał! Będę znów jeździć na rowerze i pływać. Dodatkowo zaczynam biegać, chodzić na zajęcia do klubu, jeździć na rolkach, chodzić z kijkami, spacerować - no, co tylko się da!

Moim najgorszym koszmarem jest brzuch.





I nogi.


Jeżeli chodzi o tyłek, to wygląda okropnie, chociaż widzę w nim potencjał przy odrobinie dobrych chęci.





Przyjmę wszelkie dobre rady od wszelkich dobrych ludzi.
Postaram się pisać na bieżąco.
Dziękuję blogerce www.bycidealna.pl za motywację.